
Na spotkaniu ze studentami Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego, Alaksandr Łukaszenka powiedział, że na czas jego inauguracji był zaplanowany akt prowokacji z rzucaniem „koktajlami Mołotowa” w autobusy z deputowanymi.
„W przeddzień inauguracji przyszedł do mnie przewodniczący komitetu i położył na stół dokumenty: ktoś zaplanował akt prowokacji z posłami. Oni wiedzieli, że deputowani będą jechać w autobusach. Chcieli rzucić „koktajl Mołotowa”, wybijając okno. Wtedy nikt by nie mówił o inauguracji, tylko o spalonych posłach. Do czego by to doprowadziło? Co musiałem zrobić? Zrobiłem to, co mogłem” – cytował Łukaszenkę telegram-kanał „Pół pierwogo”.
Szósta inauguracja Łukaszenki odbyła się 23 września w Pałacu Niepodległości w Mińsku. Data oraz godziny przedsięwzięcia do ostatniego momentu trzymano w tajemnicy. Nie odbyła się transmisja na żywo, na ceremonii nie było przedstawicieli delegacji zagranicznych, dyplomatów oraz przedstawicieli cerkwi.
Później oficjalne źródła poinformowały, że zostało zaproszonych ok. 700 gości, w tym posłowie, urzędnicy, biznesmeni, artyści i sportowcy. Po upływie kilku dni, Łukaszenka powiedział, że nikt z wydarzenia tajemnicy nie robił, a kogo na nie zapraszać – to sprawa prywatna Białorusi.
„Byliśmy przygotowani na zarzuty w konspiracji. Przecież jeździliśmy przez całe miasto, ludzie to widzieli, dlatego żadnej tajemnicy nie mogło być. Nie uważam, że moja inauguracja miała jakieś fantomowe znaczenie. Zwykła sobie sytuacja w pracy” – przemawiał Łukaszenka na spotkaniu z posłem z Chin. Powiedział on również, że o tym zaczęto mówić głośno w celu „podburzenia nastrojów ludzi, żeby ci wychodzili na protesty w sobotę i niedziele”.
Większość państw europejskich oraz Stany Zjednoczone i Kanada nie uznają Łukaszenki za prezydenta Białorusi bez względu na jego inaugurację.
Tłumaczenie: Anita Prykhodko
Dodaj komentarz